- Mocno wiało przez cały dzień - opowiada Jacek Ukleja, koordynator BWOPR nad Jeziorem Solińskim. - Utrzymywało się 5 w skali Beauforta, a szkwały dochodziły do 8.
Z trudnymi warunkami nie radzili sobie mniej doświadczeni żeglarze i turyści, którzy postanowili popływać rowerkami wodnymi czy łódkami. Szczególnie trudno było na akwenie centralnym. - Fala miała około pół metra - relacjonują ratownicy.
Na pierwszą akcję ratowniczą bieszczadzcy woprowcy wypłynęli około godz. 10.30. Załoga żaglówki wezwała pomoc, bo wyczerpały się baterie do silnika elektrycznego, a silny wiatr był dla nich bardzo dużym wyzwaniem. - Zwinęli żagle i dryfowali - opowiada koordynator BWOPR. I dodaje, że fala spychała ich w stronę brzegu.
Później napływały kolejne zgłoszenia z prośbą o pomoc – co pół godziny, godzinę. W sumie ratownicy BWOPR siedem razy wypływali alarmowo: m.in. do przewróconej łódki, rowerka z czteroosobową załogą, która nie była wstanie już pedałować a wiatr i fala spychały ich w kierunku zapory.
Woprowcy zanotowali też kilka wypłynięć do holowania "uwięzionych" w zatokach żaglówek. - Takich akcji technicznych, mogło być więcej, ale w związku z tym, ze są one płatne dla zgłaszającego, a my mieliśmy dużo innych zgłoszeń, sugerowaliśmy inne rozwiązania – przeczekanie w zatoce, bądź poproszenie o pomoc gestora od którego sprzęt był wypożyczony - tłumaczy Jacek Ukleja.
tom
zdjęcia: Tomasz Jefimow