W świecie przepełnionym festiwalami trudno o wydarzenie naprawdę wyjątkowe. Ale Young Arts Festival – choć kameralny – od lat wyprzedza trendy, przyciągając do Krosna artystów z Polski i ze świata oraz publiczność, która szuka nie tylko muzyki, ale też atmosfery, klimatu, prawdy. O tym, jak to wszystko się zaczęło i dokąd zmierza, rozmawiamy z organizatorami Anną Nawrocką-Tełewiak, producentką i dyrektorką kreatywną festiwalu, oraz Bartkiem Tełewiakiem, jego dyrektorem artystycznym.

Redakcja: Na początek – jak w ogóle narodził się pomysł na Young Arts Festival?
Bartek:
Wszystko zaczęło się podczas jednej z naszych wakacyjnych wizyt w Krośnie. To nasze rodzinne strony, często tu wracaliśmy. Pamiętam, jak pewnego wieczoru siedzieliśmy z Anią na rynku i zastanawialiśmy się, dlaczego w tak pięknym miejscu nie dzieje się więcej pod względem muzycznym. Pomyśleliśmy: a może to właśnie tutaj warto coś rozpocząć? Coś, co ma sens i siłę oddziaływania, klimatyczne jak samo miasto.
Ania:
Krosno to miasto bliskie naszemu sercu, to tu są nasze korzenie. I dlatego chcieliśmy, by coś naprawdę wartościowego wydarzyło się właśnie tutaj. Nie w Krakowie czy Warszawie – ale w Krośnie.
„Festiwal to nie tylko muzyka. To doświadczenie”
R: Jakie kompetencje i doświadczenia wnieśliście do projektu?
Bartek:
Jestem z wykształcenia skrzypkiem – studiowałem w Katowicach, w Akademii Muzycznej. Mój wydział sąsiadował z Wydziałem Jazzu i Muzyki Rozrywkowej, więc od początku miałem kontakt z różnymi środowiskami muzycznymi. To bardzo wpłynęło na moje podejście do programowania festiwalu – chciałem, żeby nasz line-up był różnorodny, łączył gatunki, burzył sztywne podziały, pokazywał często to co dzieje się na ich styku. I tak właśnie przez lata udało się nam stworzyć unikatowy charakter, gdzie obok klasyki mamy jazz, muzykę rozrywkową, hip - hop etc. Jednym zdaniem muzyczny cross-over, ale na najwyższym poziomie!
Ania:
Ja na co dzień zajmuję się komunikacją i marketingiem. Swoje doświadczenie zdobyłam pracując dla różnych marek i globalnych firm, dlatego tworząc własne przedsięwzięcie, od początku wiedzieliśmy, że chcemy, by festiwal miał spójną tożsamość wizualną i emocjonalną. To miało być wydarzenie z duszą. Przestrzeń, światło, scenografia, dźwięk – wszystko miało współgrać. Stawialiśmy na jakość nie tylko artystyczną, ale i estetyczną. Chcieliśmy, żeby ludzie wychodzili z koncertu i mówili: „Wow. Przeżyłem coś wyjątkowego”. Coś unikatowego!
„Jesteśmy duetem totalnym – w życiu i w pracy”
R: Jak wygląda Wasza współpraca przy organizacji festiwalu?
Ania:
Bartek odpowiada za program i dobór artystów. Ale to nie tylko wybór nazwisk – to też budowanie relacji, rozmowy z agentami, planowanie całego przebiegu wydarzenia. Ja zajmuję się produkcją, komunikacją, marką. Dbam o to, jak o festiwalu się mówi i co czuje odbiorca, zanim jeszcze kupi bilet.
Bartek:
Oprócz tego wspólnie zajmujemy się też formalnościami – piszemy wnioski grantowe, szukamy partnerów, organizujemy logistykę. Robimy to wspólnie, choć każdy ma swoją specjalność. To praca, która wymaga ogromnej multidyscyplinarności – ale też zaufania, względem siebie, bo jak wiemy praca w związku nie należy do najłatwiejszych;)

R: Bartku, jesteś muzykiem i zajmujesz się doborem artystów. Czym kierujesz się w tym wyborze, swoim gustem muzycznym czy bardziej patrzysz na odbiorców?
Bartek:
To zawsze kwestia wyczucia. Pokazuję muzykę, która mnie porusza i inspiruje, ale uważnie słucham też naszej publiczności – ich emocji, reakcji, potrzeb. Festiwal ma być miejscem odkryć. Tak było chociażby z tegorocznym objawieniem – Immortal Onion. Ktoś mi ich polecił, włączyłem pierwsze nagranie i od razu wiedziałem: oni muszą zagrać w Krośnie. To zespół z ogromnym potencjałem – jestem przekonany, że wkrótce usłyszy o nich cały świat.
Podobnie było z Jakubem Józefem Orlińskim. Kiedy go zapraszaliśmy, był już znany za granicą, ale w Polsce kojarzyli go głównie pasjonaci muzyki barokowej. Niedługo po występie na naszym festiwalu zadebiutował w nowojorskiej Metropolitan Opera, a później zachwycił cały świat podczas pamiętnego występu na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. To daje ogromną satysfakcję – móc pokazać publiczności artystów tuż przed tym, jak staną się wielkimi.
Ania:
Dokładnie. To są naprawdę unikatowe wydarzenia – często jedyne takie w tej części Polski. Chociażby zeszłoroczne koncerty Johna Scofielda i Dave’a Hollanda – dwóch gigantów, którzy współtworzyli historię muzyki XX wieku obok samego legendarnego Milesa Davisa. Grali w Krośnie! Myślę, że nie każdy wtedy zdawał sobie sprawę, że uczestniczy w czymś tak wyjątkowym. Bez ich twórczości nie byłoby całych nurtów, zespołów i brzmień, które przez dekady kształtowały muzykę. Ich obecność tutaj była jak przelot dwóch meteorytów – niepowtarzalny, historyczny.
Bartek:
I tak też będzie w tym roku z koncertem najlepszego wokalu jazzowego świata, czyli Kurta Ellinga i prawdziwych legend fusion – The Yellowjackets! To absolutnie światowa półka! Wydarzenie na którym trzeba być!

„Ludzie przychodzą, bo ufają naszym wyborom”
R: Proszę, powiedzcie naszym czytelnikom, dlaczego warto udać się na te koncerty i czy to jedyna szansa, żeby usłyszeć niektórych muzyków?
Ania:
Zdecydowanie jest to często jedyna taka okazja. Wielu artystów, których zapraszamy, pojawia się tu po raz pierwszy… i często też ostatni. Dlatego warto być częścią tego doświadczenia.
Nawet jeśli ktoś nie zna nazwisk z programu – właśnie wtedy warto przyjść. Bo to są spotkania, które mogą zaskoczyć i zachwycić. Przypomina mi się zeszłoroczny koncert zespołu Skalpel – wiele osób przyszło z ciekawości, nie mając pojęcia, czego się spodziewać. A po wszystkim mówili, że to był najlepszy koncert festiwalu.
R: A poza muzyką – w tym roku też szykują się dodatkowe atrakcje, prawda?
Bartek:
Zdecydowanie. Chcemy, żeby festiwal był doświadczeniem – nie tylko serią koncertów. Dlatego każdego dnia zapraszamy już od godz. 19:00 – będzie strefa chill, leżaki, dobre jedzenie, DJ-e grający na żywo. A po sobotnich koncertach i tym finałowym - Kurta Ellinga i The Yellowjackets zapraszamy na imprezę z energią dęciaków! Muzyczny wstęp Brass Federacji, która mamy nadzieje rozgrzeje do czerwoności naszą publiczność. Będą tańce i zabawa na miarę 10-lecia!
Ania:
Warto jeszcze dodać, że planujemy by w przestrzeni miasta odbywały się dodatkowe wydarzenia przygotowane w otwartej formule razem z naszymi partnerami. Co dla starszych i młodszych. I tak odbędą się uwielbiane przez najmłodszych zajęcia Okofonia w BWA, zajęcia przygotowane z Biblioteką Publiczną, pilates na lotnisku czy niedzielne koncerty na balkonach przygotowane przez młodych zdolnych muzyków z Zespołu Szkół Muzycznych w Krośnie. A jeśli komuś mało będzie tańców to zapraszamy serdecznie na AFTER PARTY w niedzielę 20 lipca, w południe – spotkanie przy kawie i cieście w Chlebaku, z muzykę do tańca! Idąc za najnowszym trendem, który obecnie podbija największe miasta Polski i świata, robimy wspólną taneczną imprezę!

„10 lat temu… wszystko robiliśmy pierwszy raz”
R: Ponieważ jest to 10. już edycja Young Arts Festival, to taki jubileusz jest też czasem podsumowań. Chciałam Was zapytać, jak wspominacie swoją pierwszą edycję i czy coś zmieniło się w Waszej wizji przez te wszystkie lata?
Ania:
Wspominamy z uśmiechem i z lekkim niedowierzaniem, że się tak to udało. Pierwsza edycja - totalna petarda! Ten entuzjazm – zarówno młodych muzyków, jak i tych z wieloletnim stażem – to było coś, czego się nie da zapomnieć.
Zresztą – mamy historię, która przeszła już do naszego festiwalowego folkloru. Był finał Euro 2016. Na krośnieńskim rynku koncert finałowy, na scenie Krzesimir Dębski z Anną Jurksztowicz. Ale uwaga – artyści to zapaleni kibice, więc kątem oka zerkali na zegarki… bo przecież mecz leci!
Publiczność? W euforii. Nie ma mowy, żeby ich puścić. Więc zamiast futbolowego finału, zagrali kolejne dwa bisy – i wtedy dotarło do nas: to działa. To ma sens!
Bartek:
Co się zmieniło przez te lata? Na pewno – my. Mamy dużo więcej doświadczenia i trochę mniej tej młodzieńczej brawury z pierwszej edycji. Wtedy na przykład nie mieliśmy problemu z planowaniem finału pod gołym niebem, z nadzieją, że nie spadnie deszcz… Teraz? Wolimy mieć plan B, C i najlepiej jeszcze D.
Bo o ile spontaniczność jest super (wciąż nam towarzyszy), to jednak chcemy, żeby artyści mogli się w pełni zaprezentować. Dlatego dziś bazujemy na przestrzeniach, które dają nam pewność: że będzie pięknie, niezależnie od tego, co tam chmury przyniosą.
„Hangar to nie jest przypadek. Krosno też nie.”
R: Dlaczego miejscem, w którym odbywa się festiwal, jest akurat Krosno? Czy to wynika z tego, że obydwoje jesteście z Krosna? Czy są jakieś inne powody?
Ania:
Tak, wychowaliśmy się w Krośnie, więc znamy je od podszewki. Ale co ciekawe – zaczęliśmy je tak naprawdę odkrywać dopiero... po wyprowadzce. Kiedy patrzy się na nie z dystansu, nagle widać więcej – otaczająca przyroda, piękna historia, ale też zaskakujące lokalizacje, które od tych 10 lat służą nam za scenografię naszych koncertów.
Bartek:
Poza tym Krosno to nie tylko widoki – to też ludzie. I to tacy, którzy mają wizję i otwarte głowy. I tak 10 -lat temu to Prezydent Miasta przyjął nas – tą dwójkę młodych szaleńców i zaufał, że zrobią coś wartościowego dla miasta. Świat lokalnego biznesu odegrał również ogromną rolę. Gdyby nie ich wsparcie, nie byłoby tych wszystkich artystów na scenie. Naprawdę – niewiele osób zdaje sobie sprawę, że gdybyśmy chcieli opierać się wyłącznie na wpływach z biletów, to te koncerty byłyby kompletnie poza zasięgiem finansowym wielu ludzi.
To właśnie dzięki takim firmom jak Splast czy Nowy Styl, ale też mniejszym przedsiębiorcom takim jak Restauracja Posmakuj – które są z nami od początku – możemy tworzyć wydarzenie na światowym poziomie, nie tracąc lokalnego ducha. Ci ludzie nie tylko wspierają festiwal, oni realnie budują markę Krosna jako miejsca, gdzie kultura ma znaczenie.
Ania:
To miasto ma ogromny potencjał – turystyczny, kulturowy. Chcemy go pokazywać w nieoczywisty sposób – czasem zaskakującym, ale zawsze szczerym. Bo tu nie chodzi tylko o muzykę – tu chodzi o doświadczenie. I o to, żeby publiczność wychodziła z koncertów z wrażeniem, że była częścią czegoś naprawdę wyjątkowego. By pojawiali się turyści, ale też chcemy też aktywować ludzi do współdziałania, dlatego tak ważni są dla nas nasi wspaniali wolontariusze, którzy (co warto podkreślić) od lat do nas wracają, ale też przyprowadzają kolejne osoby. Dzięki czemu – temu miksowi – temu gatunkowemu, ale i ludzkiemu – tworzy się fajny i autentyczny klimat, ludzi którym się chce. Chce się działać i zmieniać lokalną rzeczywistość.
R: Aniu, wspomniałaś o tym specyficznym anturażu. Koncerty już kolejną edycję odbywają się w hangarze, w otoczeniu samolotów. Czy jest to nawiązanie do specyfiki naszego miasta, które kojarzy się z lotnictwem?
Ania:
Zdecydowanie! Uwielbiamy tę przestrzeń – jest nietypowa, z charakterem i absolutnie unikalna. I właśnie to sprawia, że nasz festiwal wyróżnia się na tle innych wydarzeń w Polsce. Jasne, są festiwale odbywające się na płytach lotnisk – ale koncertów w zabytkowym hangarze, z prawdziwymi samolotami w tle, i do tego z taką akustyką – no, tego już nie ma nigdzie.
Bartek:
I w tym roku szczególnie to poczujemy ten klimat! Będziemy mieć zarówno bardziej energetyczne uderzenia jak występ Natalii Przybysz, który potrzebuje przestrzeni, żeby dobrze wybrzmieć, jak i muzykę zupełnie innego rodzaju – delikatną, organiczną, potrzebującą pogłosu i ciszy. Myślę tutaj o koncercie Kari Sal i Adama Bałdycha, "Łemkowskie Echa". Tam wszystko będzie oparte na przestrzeni, która „niesie” dźwięk. Nagłośnienie będzie tylko delikatnym wsparciem – resztę zrobi magia miejsca.
I to właśnie jest siła tego hangaru – może pomieścić kilka tysięcy osób, a mimo to daje poczucie intymności. Jakby muzyka grała nie tylko dla tłumu, ale dla każdego z osobna. I to jest piękne.
„Czy będzie jedenasta edycja? Jeszcze nie wiemy”
R: Dziesięć lat to piękna historia. A co dalej?
Ania:
Nie wiemy. Organizacja tej edycji była ogromnym wyzwaniem – emocjonalnym, finansowym, organizacyjnym. To był prawdziwy roller-coaster! Chyba w tej 10-letniej przygodzie jeszcze nigdy nie doświadczyliśmy takiej dynamiki i takiej niepewności. Dlatego decyzję podejmiemy po ostatnim aplauzie.
Bartek:
Na razie chcemy świętować. Spotkać się z publicznością, z artystami, z przyjaciółmi. I powiedzieć sobie: zrobiliśmy coś pięknego.
Ania:
Czyli, jeśli ktoś chce się przekonać jaka decyzja, musi być z nami podczas festiwalu!
Redakcja: Aniu, Bartku – dziękujemy za rozmowę. A Was – zapraszamy do Krosna.
Young Arts Festival 2025 to nie tylko koncerty. To spotkanie z pasją, która gra w nas wszystkich.