Przed zbombardowaniem Żytomierza wyjechała z niego kilkudziesięcioosobowa grupa polonijna. Dziś w nocy dotarła do granicy polsko-ukraińskiej w Krościenku. Było to możliwe dzięki zaangażowaniu Ludmiły Kostuszewicz, która wcześniej organizowała wyjazd grupy Polonii z Energodaru. Kobiety i dzieci od kilku dni przebywają w Krośnie.
Ludmiła z granicy wróciła do Sambora, gdzie znajduje się Dom Polonii, i stamtąd organizuje transporty dla Ukraińców polskiego pochodzenia z innych miast, głównie ze wschodu ogarniętej wojną Ukrainy.
Szefowa Klubu Kultury Polskiej w Energodarze zbiera informacje od klubów polonijnych. Gdy jest to możliwe, wynajmuje autokary, które mogą przewieźć ludzi na granicę.
Małgorzata Hałkowska, wiceprezes Fundacji Slow Beskid, przyznaje, że nie jest to łatwe i staje się coraz bardziej kosztowne. - Żeby autobus pojechał do Dniepro kierowcy zażądali od Ludmiły 70 tysięcy hrywien (ponad 10 tys. zł, przyp. red.) - mówi. Dodaje, że koszty mogą z dnia na dzień rosnąć.
Pomoc w opłaceniu autokaru, który przywiózł grupę z Żytmomierza, okazał konsul ze Lwowa. - Wyciągnął pieniądze ze swojej kieszeni i dał je kierowcy autobusu - opowiada Małgorzata Hałkowska.
Dodaje, że wsparcie okazują też konsulowie (obecny i były) w Charkowie. - Zorganizowali zbiórkę pieniędzy i błyskawicznie przekazali je Ludmile - mówi.
Szefowa Klubu Kultury Polskiej w Energodarze, oprócz ewakuacji grupy z Dniepra, zorganizowała transport dla Polonii, która mieszka w Chmielnickim i Kropywnickim. Uchodźcy z tych miast zostaną rozlokowani u rodzin, które zaoferowały pomoc. - Krośnieńska bursa jest zarezerwowana dla energodarców - mówi Małgorzata Hałkowska.
Niestety z Energodaru na razie nie uda się wyjechać. Miasto jest pod obstrzałem, trwają walki o elektrownię i miasto. - Dlatego muszą sobie jakoś poradzić - mówi Małgorzata Hałkowska. - Chcemy im tylko w jakiś sposób dostarczyć pomoc humanitarną. Ludmiła przekazała nam, że potrzebne są tam przede wszystkim środki opatrunkowe, leki przeciwbólowe i kroplówki nawadniające.
Zarząd Fundacji Slow Beskid podkreśla, że Ojczyzna przodków musi być na czas wojny bezpiecznym schronieniem dla Polonii pozostawionej poza granicami Polski na pastwę Sowietów podczas II Wojny Światowej.
- Organizowane są miejsca, gdzie ewakuowane osoby będą mogły bezpiecznie przeczekać czas wojenny - mówi Małgorzata Hałkowska. - Prosimy o pomoc w zebraniu pieniędzy na opłacenie miejsc noclegu i wyżywienia dla uchodźców – naszych przyjaciół, którzy pięknie pielęgnują polskie tradycje, kulturę i historię.
Zebrane pieniądze mają też pomóc Ludmile Kostuszewicz w organizacji transportu. - To jest ogromny problem, bo kierowcy nie chcą jeździć pod obstrzałem a właściciele autokarów nie chcą wypuszczać swojego sprzętu w miejsca, które są bombardowane - mówi Małgorzata Hałkowska.
Fundację Slow Beskid można wesprzeć wpłacając pieniądze na konto:
Fundacja Slow Beskid, Kombornia 1, 38-420 Korczyna
Numer konta: 27 1090 2590 0000 0001 4445 7052 (Santander Bank Polska).
Autor: tom