Imię nazwisko: Justyna Wierdak
Rok urodzenia: 1989r.
Jednostka: OSP Łęki Dukielskie
Funkcje: Członek Komisji Rewizyjnej OG ZOSP RP w Dukli, V-ce Prezes OSP Łęki Dukielskie
Dlaczego zdecydowałaś się zostać strażakiem i jak długo trwa Twoja przygoda?
Mój dziadek był strażakiem, tata nadal nim jest, więc straż była w moim domu od zawsze. Wśród znajomych żartuję sobie, że nie miał syna, więc któraś z córek musiała kontynuować rodzinną tradycje. No i padło na mnie ;)
A tak na poważnie, nie wyobrażałam sobie nim nie zostać! Zawsze coś mnie ciągnęło do tych ludzi w koszarówkach. Gdy tylko była możliwość jeździłam z naszymi chłopakami na zawody w roli kibica, bo wiadomo, że o akcjach nie było mowy. Więc gdy pojawił się pomysł utworzenia żeńskiej drużyny pożarniczej, która miała wystartować w zawodach pożarniczych zaczęłam zbierać koleżanki ze szkolnego korytarza i udało się. Ba, udało się nawet zdobyć II miejsce w zawodach powiatowych. Ale to mi nie wystarczyło, więc w kwietniu 2009 roku z wynikiem pozytywnym ukończyłam kurs podstawowy i stałam się strażakiem ratownikiem, który może brać udział już nie tylko w zawodach.
Jak oceniasz stan wyposażenia swojej jednostki?
Skończyły się czasy, kiedy musiałam pożyczać ubrania specjalne od starszych kolegów z mojej jednostki. O mundurze na długo mogłam zapomnieć, bo zawsze były ważniejsze wydatki. Zresztą, jak w większości jednostek, tak i u nas mało kto miał nowy mundur czy ubranie koszarowe. Zawsze dostawało się je w spadku po kimś. Samochód też świecił pustkami a w skrytkach było mnóstwo wolnego miejsca. Skłamałabym, mówiąc, że nadal tak jest.
Wiadomo, wciąż czegoś brakuje. Zawsze jest coś, co by się przydało, co jest potrzebne czy to na aucie, w remizie czy w osobistym wyposażeniu każdego z nas, ale dziś jest wiele możliwości, z których na tyle na ile możemy, staramy się korzystać, by ten brakujący sprzęt pozyskać. Poza tym są rzeczy, które się zwyczajnie zużywają czy eksploatują, nie wspominając już o wymaganych atestach, certyfikatach itp. No i jak powszechnie wiadomo, naszą bolączką jest nasz 42 – letni wysłużony samochód, a tu nie wystarczy napisać pismo.
Jak często bierzesz udział w akcjach?
W związku z tym, że od jakiegoś czasu nie mieszkam w swojej rodzinnej miejscowości, więc obecnie tylko wtedy, gdy jestem u rodziców i dostaniemy wezwanie. Ale jeszcze nie tak dawno, uczestniczyłam w większości akcjach, w jakich udział brała moja jednostka.
Pamiętasz swoją pierwszą akcję? Co to było za zdarzenie?
Jeśli dobrze pamiętam był to pożar suchych traw. Co to wtedy były za emocje dla mnie!! ;)
Pamiętam, że przed wyjściem tata dokładnie upewnił się, że chce jechać. Nie wiedzieliśmy przecież, do jakiego zdarzenia jedziemy.
W tamtym momencie skończyła się już zabawa w strażaka. To już nie były zawody, szkolenia, kursy czy jakieś ćwiczenia. I choć to były tylko (albo aż) trawy, już wtedy trzeba było udowodnić, że w niczym nie odbiegam od swoich kolegów strażaków i dam sobie radę. W końcu byłam pierwszą i jedyną dziewczyną w naszej jednostce, która bierze udział w akcjach.
Jakie akcje są najbardziej wymagające? Co jest dla Ciebie największym wyzwaniem?
Trudno mi powiedzieć, które akcje są ciężkie a które mniej, mając na uwadze moje niewielkie doświadczenie.
Czasem sobie myślę, że nad naszą miejscowością ktoś chyba czuwa, bo to ludzkie nieszczęście i tragedia, w których wzywa się strażaków na pomoc w jakiś sposób nas omija.
Tak się złożyło, że przy tych bardziej wymagających akcjach z różnych powodów nie uczestniczyłam, a w okresie, gdy było ich nieco więcej byłam jeszcze małą dziewczynką.
Czy służba w straży jest wymagająca bardziej fizycznie, czy psychicznie?
W mojej subiektywnej ocenie i dla mnie osobiście bardziej wymagająca jest fizycznie. Być może, dlatego, że jestem kobietą, która ze sportem ma niewiele wspólnego, a samo ubranie bojowe (specjalne) sporo waży, kiedy trzeba w nim biegać. Dobrze mieć dobrą kondycję fizyczną ;) Ale jak wiadomo, służba w straży to nie tylko akcje.
Która akcja zapadła Ci najbardziej w pamięci i dlaczego?
I tu mogę nawiązać do poprzedniego pytania, bo okazuje się, że dobra kondycja to nie wszystko, czego wymaga się od strażaka.
Nie wiem, czy najbardziej, ale pamiętam jak któregoś razu dostaliśmy wezwanie do otwarcia domu u pewnej starszej i bardzo schorowanej osoby, która nie odpowiadała na wołanie swojej opiekunki. Po paru próbach otwarcia drzwi zdecydowaliśmy się wejść oknem, które udało nam się uchylić. Oczywiste było, że ze względu na gabaryty mi najłatwiej będzie się przez nie przecisnąć. A ze względu na fakt, że była to już druga interwencja u ten osoby w ostatnim czasie i mniej więcej wiedziałam, jaki jest jej stan zdrowia, byłam niemal pewna powodu, dla którego nie otwierała drzwi. Na szczęście się myliłam, ale była w bardzo ciężkim stanie. Ten czas od wejścia do domu do momentu przekazania jej ratownikom medycznym okropnie mi się dłużył.
Co czujesz, gdy słyszysz alarm syreny?
Obecnie, żal, że nie mogę tam być i pomóc. Ale gdy jestem na miejscu, to taki impuls i w nogi byle szybciej do remizy.
Ciśnienie od razu skacze w górę, ale o tym raczej się wtedy nie myśli.
Jakich akcji w Twojej jednostce jest najwięcej?
To zależy od pory roku myślę. Są okresy, kiedy w kółko jeździmy do pożarów traw, łąk i nieużytków. W innym okresie częściej wyjeżdża się do zalanych piwnic czy lokalnych podtopień a zimą do powalonych drzew albo usuwania skutków silnego wiatru.
Ale zdarzają się też akcje niezależne od pory roku czy pogody.
Co sprawia Ci największą satysfakcję?
Fakt, że mogę komuś pomóc, myślę. Kiedy zjeżdżamy do bazy ze świadomością, że daliśmy z siebie wszystko i zrobiliśmy to najlepiej jak potrafimy.
Cieszę się, że robię w swoim życiu coś bardzo ważnego i dla mnie osobiście bardzo wymagającego.
Nigdy nie wierzyłam, że uda mi się dojść do tego momentu, kiedy wsiadam do samochodu z chłopakami i żaden się nie dziwi, co ja tu robię.
Czego się nauczyłaś będąc strażakiem?
Bardzo wiele, myślę. Wiesz, ja miałam o tyle trudniej (a może łatwej), że od samego początku mojej drogi byłam i myślę, że nadal jestem, pod czujnym okiem naczelnika, dowódcy i mojego taty w jednym. Prócz uwag, które przekazał mi na akcji czy potem w remizie, miałam jeszcze „wykłady” w domu.
Co raz studził moje emocje czy nerwy, dzięki czemu udawało się, choć w najmniejszy sposób nad nimi zapanować. Adrenalina zawsze towarzyszy wyjazdom, ale trzeba umieć nad nią panować, nie dać się ponieść emocjom. To i w codziennym życiu bardzo się przydaje.
Poza tym praca w mniejszym bądź większym gronie osób uczy współpracy a tego na pewno można nauczyć się spędzając czas ze strażakami, nie tylko przy akcji. Dyscyplina, bezinteresowność, wzajemna pomoc, czy zwykła ludzka troska o drugiego człowieka, wielu dobrych rzeczy można nauczyć się będąc strażakiem i wśród strażaków.
Czy w Twojej pracy zdarzyły się sytuacje śmieszne/wesołe? Czy mógłabyś opowiedzieć jakąś historię z tym związaną?
Mało to śmieszne, ale w związku z tym, że wśród butów przeznaczonych na akcje trudno znaleźć nr 36, więc oczywistym jest, że moje są stanowczo za duże na mnie. I tak na jednej z pierwszych akcji, przy gaszeniu traw a dokładnie w drodze powrotnej do auta potknęłam się i zgubiłam jednego gumiaka. A że było to w nocy, to chwile trwało zanim go znaleźliśmy w tych ciemnościach.
Czego możemy Ci życzyć?
Może życzmy sobie nawzajem dużo zdrowia i odrobiny szczęścia w tym trudnym czasie.
red. Marcin Mikosz, fot. archiwum Justyny Wierdak