Dzisiejsza (9 grudnia) wizyta Piotra Przytockiego prezydenta Krosna u pani Marii Ginalskiej miała wyjątkowy charakter. Jubilatka, otoczona najbliższymi, przyjęła życzenia, bukiet kwiatów, okolicznościowy dyplom oraz upominek. Spotkanie przy urodzinowym torcie było okazją do wspomnień i rozmów o historii życia jubilatki.
Pani Maria przyszła na świat 6 grudnia 1925 roku w Łubnie Szlacheckim. Jej dzieciństwo przerwała brutalnie II wojna światowa.
- Odłamek bomby spadł na rodzinny dom, zabijając jej ojca i raniąc brata - opowiadają córki jubilatki.
Po tych doświadczeniach młodziutka Maria, z mamą i rodzeństwem, trafiła do Turaszówki, gdzie zaczęła pracować „na służbie”. To tu, w podkrośnieńskiej jeszcze wtedy wsi, poznała Mieczysława, z którym założyli rodzinę, wybudowali dom i wychowali troje dzieci – Annę, Urszulę i Stanisława.
Córki pani Marii podkreślają, że ich mama przez całe życie była osobą niezwykle pracowitą i aktywną. Prowadziła dom i zajmowała się rodziną, gdy jej mąż pracował w kopalnictwie. Jak mówią córki, mimo trudów życia – zawsze była dobrą, spokojną i niezwykle życzliwą matką.
- Nigdy nie umiała usiedzieć, całe życie pracowała. Zawsze miała grządki i tunel - podkreśla Urszula.
Zaskakująca jest sprawność jubilatki. Trzy lata temu pani Maria złamała biodro po upadku ze schodów. Po operacji i dwutygodniowej rehabilitacji szybko wróciła do sprawności.
- Brała motykę i oporządzała mi kwiatki na grządkach. Krzyczałam na nią wtedy - uśmiecha się Urszula.
Ulubionym zajęciem jubilatki jest czytanie. Regularnie czyta gazety, a później chętnie opowiada córkom ciekawostki o aktorach i znanych osobach.
Dziesięć lat temu spłonął dom pani Marii. Mamę pod swój dach zabrała córka Urszula.
- Jesteśmy blisko mamy. Zawsze ma nas przy sobie - mówią córki.
Mąż pani Marii zmarł w 1998 roku. Jubilatka doczekała się 7 wnucząt i 6 prawnucząt.





























.jpg)






.jpg)